Po małych przebojach ze stroną wreszcie mi się udało. Samoukowi czasami pod górkę ale satysfakcja jak już się wreszcie uda jeszcze większa a poniedziałek prawie jak piątek więc przyjmijmy, że możemy zaliczyć ok? 😉 Nazbierało się tego wszystkiego u mnie mnóstwo. Tak wiem, znowu. Mam tyle najróżniejszych plenerów, które chciałbym Wam pokazać przed kolejnym sezonem ślubnym, że jeśli uda mi się wrzucić ich przynajmniej 1/3 to będzie nieźle 😉 Plan jest! Na dobry początek nowego roku wracamy ze wspomnieniami do lipca 2016 i Norwegii z Kasią, Wiktorem i Michałkiem u których miałem ogromną przyjemność spędzić niezapomniane chwile podczas mojego drugiego pobytu w tych cudnych okolicach. Być może kojarzycie ich z szalonej sesji ślubno-piłko-ręcznej 😀 chociaż szczerze mówiąc sam już nie wiem czy i tę pokazywałem Wam w całości na blogu (kiedyś obiecuję i to sprawdzić 😉 ) W każdym bądź razie dziś wspomniana norweska sesja rodzinna i m.in okolice Verdens Ende czyli tamtejszego końca świata, najbardziej wysuniętego na południe skrawka lądu. Nazw innych miejsc chwilowo nie pamiętam. Zdjęcia te wybraliście jakiś czas w głosowaniu na FB więc oto i one. Miłego!
Zwiady!
I część właściwa jak już było wiadomo co i gdzie 😉