No właśnie dlaczego? Dlaczego warto zamienić plik cyfrowy na papier? A może nie warto? Myśleliście kiedyś o tym? Nie chcę Was straszyć i pisać jak w ułamku sekundy łatwo jest dziś stracić wspomnienia ostatnich lat, które uleciały wraz z awarią dysku Waszego komputera bo nie o to tym razem mi chodzi.
Rocznie wywołuję kilka tysięcy zdjęć. W znakomitej większości są to oczywiście (a może niestety? 😉 ) zdjęcia dla moich klientów. Fotografie, które zasługują na wyjątkową oprawę. Na oprawę na której nie oszczędzam choć tak naprawdę mógłbym. Przez kilka ostatnich lat dość żmudnie wybierałem dostawcę albumów, których jakość nigdy do końca mnie nie zadowalała a biorąc pod uwagę, że i na tym punkcie jestem dość wymagający nie było łatwo ale w końcu udało się i nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Płacę więcej, dużo więcej ale moim zdaniem warto.
Kiedyś jeszcze w czasach analogowych nie mieliśmy zbytnio wyboru. Żeby zobaczyć nasze zdjęcia z wakacji czy też innej ważnej uroczystości trzeba było iść do zakładu fotograficznego wywołać film, wydrukować odbitki. Czasami coś tam nawet wyszło więc wkładaliśmy za folijkę lub naklejaliśmy od spodu czarny trójkącik i bach do mocno „pachnącego” albumu, było co oglądać.
Dziś jest o wiele łatwiej. Zdjęcie możemy zobaczyć już po chwili od jego zrobienia. Dziesiątki, setki często i gęsto grube tysiące plików zalega na naszych dyskach twardych. Wywołujemy coraz mniej. Bo „dużo”, bo „innym razem” bo „nie mam czasu”.
A teraz do rzeczy. Dlaczego warto? Mam nadzieję, że w dużej mierze pytanie, które zadałem obronią poniższe zdjęcia ale żeby było na 100%, że chociaż próbowałem Was przekonać do przemyślenia mam dla Was pewną propozycję. W wolnej chwili (jak już dobrniecie do końca mojego dzisiejszego wpisu) idźcie do pokoju w którym trzymacie jakiś stary rodzinny album, chwilę wcześniej zaparzcie sobie dobrą herbatę, usiądźcie wygodnie i oglądając odbitki-przypomnijcie sobie uczucia, które towarzyszą przywoływaniu bezcennych wspomnień. Nie powinno być trudno…
Nie wiem jak jest u Was ale mi osobiście uczuć, które towarzyszą oglądaniu wydrukowanych pięknie oprawionych zdjęć próżno szukać w momencie oglądania zdjęć na komputerze czy nawet największym telewizorze-to nie to samo. Nie wiem nawet do końca dlaczego tak jest. Może to kwestia zapachu papieru, dźwięku przewracanych kart, szeleszczącego pergaminu, nie wiem. A jak w tej kwestii jest u Was? Też tak macie? Dajcie znać w komentarzu poniżej, chętnie wysłucham Waszych opinii na ten temat 🙂
Korzystając z okazji napiszę Wam jeszcze kilka słów o tym jak wygląda mój album ślubny. Odpowiem tym samym na pytanie, które chyba najczęściej pojawia się w Waszej korespondencji.
Standardowo z każdego reportażu ślubnego otrzymujecie ode mnie nie mniej aniżeli 350 obrobionych, przygotowanych do druku fotografii z których sami wybieracie 80, lądujących w Waszym albumie. Pomijając kwestię tego, że najnormalniej w świecie nie lubię wybierać zdjęć uważam, że jest to WASZ album i to WY powinniście decydować o jego zawartości. Gotowy-obejrzę raz (ewentualnie może 2 razy jak kiedyś zaprosicie mnie na piwo 😉 ) Wy z całą pewnością będziecie oglądać go o wiele częściej i myślę, że chyba głupio trochę by było wkurzać się widokiem niekoniecznie najbardziej ulubionego stryjka brata syna na 13 stronie, który tak naprawdę trafił do albumu „bo światło akurat fotografowi się podobało” 😉 . Fotograf zupełnie inaczej patrzy na gotowe kadry, często oceniamy pracę pod względem wyjątkowego momentu i poprawności technicznej. Dla Was oprócz chwili ważniejszy jest najczęściej sam bohater danego planu aniżeli to czy balans bieli w lewym górnym jest poprawny i czy sufit nie leci aby w prawo.
Wszystkie przygotowywane przeze mnie albumy ślubne mogą mieć od 20 do 200 fotografii ze skokiem co 20 szt. Osobiście nie polecam tych największych chociażby ze względu na ich wagę 😉 . W każdym albumie w standardzie otrzymujecie duże zdjęcia formatu 15 x 23cm. Jedno zdjęcie na jednej stronie. Każda księga znajduje się w eleganckim tekturowym pudełku, wystarczy przewiązać wstążką i prezent dla rodziców, chrzestnych, świadków gotowy. Album posiada specjalny certyfikat jakości oraz formularz gwarancyjny na 10 lat! Jeśli będziecie chcieli możecie wybrać swój własny kolor oprawy spośród kilkudziesięciu dostępnych w mojej ofercie. W tym przypadku warto jednak pamiętać, że proces całego zamówienia może wydłużyć się o kolejne 2 tygodnie ze względu na tradycyjny sposób produkcji tego bez wątpienia unikalnego a nie masowego produktu.
Albumy, które zobaczycie poniżej nie należą do najtańszych jednak z całą pewnością i czystym sumieniem mogę stwierdzić, że są jednymi z najlepszych dostępnych na rynku zarówno w Polsce jak i na świecie. Na wszystkim w dzisiejszych czasach można oszczędzić. Pytanie czy na wszystkim warto. Wybór oczywiście należy do Was.
Koniec opowieści. Sami zobaczcie jak to wygląda. Przed Wami zawartość 2 albumów Ani i Piotrka z ich sesji ślubnej w Wenecji. Więcej zdjęć młodej pary w bardziej tradycyjnej formie znajdziecie tu: „Plener ślubny w bajkowej Wenecji”
No i jak? Jak Wam się podoba tego typu forma przechowywania wspomnień. Dajcie znać-lubię czytać Wasze komentarze 🙂